Czy masz czasem tak, że gdy rozmawiasz z człowiekiem i słuchasz jego opowieści to w pewnym momencie masz wrażenie, że gdybyś nagle zniknęła, opowiadacz pewnie by tego nie zauważył? Mimo, że rozmawiacie wyłącznie we dwójkę?
Chodzi mi o ten moment, kiedy ewidentnie czujesz, że w tym „dialogu” – a tak naprawdę monologu, bardziej liczy się autoprezentacja Twojego rozmówcy niż rozmowa z Tobą.
No ja takie odczucia miewam. Nie lubię tego typu rozmów. Nawet kiedy owy monolog się kończy a ja, uradowana swoją kolejnością, dopowiem co nieco, rzucę wnioskiem, to wniosek ten jest rozjechany kolejnym krasomówczym monologiem. Wniosek jest zamieciony pod dywan bowiem monolog nie ma nic wspólnego z dialogiem, a odniesienie się do wniosku to namiastka dialogu.
W trakcie trwania takich rozmów, mam wrażenie, że dialog jest towarem deficytowym. Może czas na prowadzenie szkoleń pt. ” Sztuka dialogu-jak rozmawiać z człowiekiem”.
Po co dziś piszę w tym temacie?.
Bo temat jest niezwykle ważny. Bo zahacza o SŁUCHANIE siebie na wzajem. A to nie jest intuicyjna umiejętność 😅.
Nie od dziś wiadomo, że umiejętność przemawiania, opowiadania, ciekawego gawędzenia czy też mądrego wypowiadania się na jakiś temat, plasuje mówcę w postrzeganiu odbiorców na wysokim poziomie. Człowiek, który pięknie włada językiem, jest uważany za inteligentnego, no na pewno inteligentniejszego niż ten, co to zdania sklecić nie potrafi w żadnym temacie.
No i masz takiego krasomówcę, co to się go pięknie słucha i… no może plasuje się on wysoko w uznaniu społecznym bo pięknie gada ale… słuchać go nie możesz i pięść w kieszeni zaciskasz. Jedyne o czym myślisz to „zniknąć” lub otworzyć w kieszeni niezawodny scyzoryk 🤣🤣🤣.
Dlaczego tak czasami czujemy?
Bowiem w pięknej mowie, w opowiadaniu, w gawędzeniu nie liczy się sam kunszt uprawiania owej sztuki. Nie liczy się autoprezentacja, chwila błysku czy też spełnienie potrzeby czucia się kompetentnym rozmówcą.
Liczy się coś więcej, a dokładnie ktoś więcej.
Liczy się odbiorca komunikatu, liczy się człowiek, który Cię słucha.
Czułość na jego odpowiedź, wniosek, chęć rozpoczęcia dialogu, zadanie pytania wskazuje na to, że najpiękniejszy nawet monolog ma szansę przerodzić się w żywy dialog. A to w dialogu drzemie esencja komunikacji, to dialog pozwala zetrzeć się dwóm odbiorcom świata, dwóm poglądom, dwóm doświadczeniom. Wreszcie dwóm osobom, które mają coś do powiedzenia.
I żeby było jasne, w moich dzisiejszych rozważaniach nie mówię o wystąpieniu publicznym, w którym głos oddaje się jednemu mówcy a ten raczy monologiem słuchaczy. Nie … ja tu dziś prawię o rozmowie, w której uczestniczą co najmniej dwie osoby, z tymże jedna z nich mówi by błyszczeć, a druga stanowi jedynie tło.
Takim rozmowom mówię stanowcze DOŚĆ TEGO!
Rozmowa opiera się na dialogu. Koniec i kropka. Z monologiem zapraszam na scenę lub… przed lustro.
Jeśli uważasz, że Twój monolog jest ważny, to pamiętaj, że jest on tak długo ważny, jak długo ktoś chce Cię słuchać. Jeśli odbiorca czuje się zniecierpliwiony, oznacza to, że przestał się czuć ważny, bowiem zabrakło dialogu.
Zatem mój drogi złotousty kolego i koleżanko, zatrzymaj się czasem, gdy do mnie mówisz i rozejrzyj się, czy nadal za Tobą podążam, bo jeśli nie to… to znaczy, że nie dbasz o mnie w tej rozmowie czyli… nie potrafisz podarować własnej uwagi, nie potrafisz SŁUCHAĆ.
Rety.
Wyrzuciłam to z siebie.
Też tak masz?
Napisz w komentarzu ❤️
BajOla pozdrawia.