BAJOLA JAKA WARTOSC MA CZYTANIE e1657872392591

JAKĄ WARTOŚĆ MA CZYTANIE?

Siedzę sobie na podłodze z moimi dziećmi, w domu. Nasze głowy wiszą nad książką. Oni patrzą na ilustracje, zadają pytania, ja uprawiam czytanio-opowiadanie. Bo u Nas rzadko jest to zwykłe czytanie książki. Dobrze już wiecie, bo pewnie nie od dziś mnie znacie.

 

Bawimy się książka, eksperymentujemy. Dzieci chcą słuchać dalej, proszą o kolejne szaleństwa z książką. (2 lata i 4 lata- dwóch chłopców pełnych energii życiowej).

Siedzę. Delektujemy się tą chwilą i myślę o tej ilości dobra, którą obserwuję.

Oni kochają książki, oni wiedzą w której książce co na nich czeka, oni uwielbiają ten czas z czytaniem książki, te spojrzenia, te uśmiechy, to zmarszczone czoło ze zdziwienia. Ja to wszystko sobie oglądam wielokrotnie i czuję radość. Ogromną radość.

Czy to piękne zjawisko daje mi pewność, że moje dzieci będą kiedyś w zaciszu pokoju sięgać po książkę? Że smartfon nie będzie ich jedyną życiową odskocznią? Że będą cieszyć się literaturą?

Nie mam na to gwarancji, nikt z Nas nie ma. Świat pędzi, świat się zmienia, obserwujemy wszystko co się dzieje i osiadamy w rzeczywistości na własny sposób.

To co gwarantuje Nam ta książka?

Wspólne czytanie gwarantuje Nam doskonałe utrwalanie naszych relacji z dzieckiem. Jesteś tylko Ty, oczy dziecka i opowieść, która Was otacza. To piękno jest nieuchwytne, ale uwierz mi znaczy bardzo wiele.

Niby to krótka chwila, niby kilka wspólnych minut. Można by pomyśleć, że nic szczególnego i spektakularnego się nie działo, bo zwyczajnie czytaliśmy książkę razem. Ale…. właśnie te chwile pełne uważności, głębokich spojrzeń w oczy, te chwile pełne dobra, pięknych gestów, rozmowy, wrażliwości na drugą osobę. Przecież to jest kwintesencja naszego ludzkiego bytu.

Te chwile są nieprawdopodobnie ważne i dla dziecka znaczą dużo więcej niż dla Ciebie. Bo dziecko jest w fazie wzrostu, budowy poczucia własnej wartości i takie wartościowe chwile utwierdzają go, że jest ważny, że jest wysłuchany, że jego pytania mają sens, że ktoś się dla niego stara.

To trochę jak z myciem zębów. Niby jedno mycie zębów nie jest w stanie nic zmienić w Twoim życiu. Mogłoby się wydawać, że jak raz sobie nie umyjesz tych zębów to się świat nie zawali i na bank Ci nie wypadną. Ale sekret i cała tajemnica zdrowych zębów, nie leży w tej pojedynczej czynności ich mycia, a w konsekwencji w wykonywaniu tych pojedynczych czynności. Bowiem gdy myjesz zęby każdego dnia rano i wieczorem i jesteś w tym bardzo konsekwentny, to będziesz cieszył się pięknymi zębami do późnej starości.

Dokładnie tak widzę czytanie, jeśli poprzez narzędzie jakim jest książka, będziesz spędzać kilka dodatkowych minut dziennie z dzieckiem w pełnej uważności, zaangażowaniu, to dajesz dziecku regularny, wyraźny sygnał, że jest ważne, że jest wysłuchane, że jest wartościowe i wspólny czas ma swoje miejsce w pędzącym dniu.

W taki sposób budujecie korzenie tej pięknej osobowości, która kształci w tym małym ciele, w tym małym duchu.

No tak, ale jak to wszystko przełożyć na grupę dzieci?
Gdy jesteś, załóżmy, pracownikiem biblioteki czy szkoły, to czy w jakikolwiek sposób jesteś w stanie dać dziecku podwaliny do budowania jakiejkolwiek relacji z osoba czytająca? Czy to ma jakiś sens?

Ma i to oczywiście ogromny.

Gdy dorosły, zupełnie obcy, czyta grupie dzieci z wielkim zaangażowaniem, siada na dywanie, obraca książka ilustracją w kierunku dzieci i patrzy im głęboko w oczy, to daje kolejny bardzo ważny dowód na to, że dla tych dzieci bardzo się stara, że są ważne w tej bibliotece, bo to miejsce ma im właśnie służyć, że bibliotekarz to po prostu kolejny dobry dorosły, który chce pokazać odrobinę świata w którym będą żyć, który chce zachęcić do czytania i poznawania wielu zagadnień dotyczących tego co Nas otacza.

To my dorośli, dajemy dzieciom znać jak bardzo są ważne, to Nasz czas poświęcony im daje im znak, że warto z nimi być.

Stań się panią z biblioteki, która oczaruje słowem dzieci, po to, by otworzyć przed nimi kolejne możliwości.

Wspólne czytanie książek to dla dzieci przede wszystkim budowanie ich pewności siebie, poczucia wartości. To idealna okazja do budowania pięknych relacji z dorosłymi. Wspólne czytanie pobudza wyobraźnię dziecka, wzbudza w nim większą chęć poznawania świata.

Czytajmy!

SPOSOBY NA CZYTANIE GRUPIE DZIECI

3 SPOSOBY NA CZYTANIE GRUPIE DZIECI

3 SPOSOBY NA CZYTANIE GRUPIE DZIECI

Tak, wiem, ja też próbowałam czytać grupie 2,3,4 a nawet 11 latków i też miałam dość już po 3 minutach.

Niedoświadczony zapyta! A czego Ty dziewczyno miałaś dość? Czytania? Przecież to proste, każdy umie czytać, jeszcze bajki dziecku? Daj spokój o co ci chodzi.

Oczywiście, takie myśli mogą mieć jedynie osoby, które nigdy nie próbowały czytać grupie dzieci. Co mam na myśli mówiąc o grupie? A no to, że siedzi na dywanie od 10 do 30 dzieci i one mają Cię teraz słuchać, jak czytasz zdanie po zdaniu. Kto wie ten wie, że … to jest właściwie awykonalne zadanie.To zadanie z góry skazane na porażkę, jeśli nie masz skutecznych sposobów.

Czytanie statyczne, czyli takie gdzie siedzisz na krześle, a owa grupy dzieci czyta, to jest scena z wyidealizowanego filmu i zarazem fakt trudny do osiągnięcia. Pamiętaj o tym, że czytanie, które widzisz w TV, gdzie dzieci podczas nagrań spokojnie siedzą, to mit, który zakłamuje rzeczywistość.

Odnalezienie się w realiach wymaga od Nas spojrzenia “w oczy prawdzie”. Musisz pogodzić się z tym, że czytanie grupie dzieci wymaga Twojej energii, zaangażowania, a potem wydarzy się magia, którą na początku tego akapitu opisałam jako nierealną i niedostępną. Wszystko jest możliwe ale nie czarujmy się, w zwykłych warunkach, odczytując linijka po linijce treść książki, siedząc na fotelu, okładką zakrywając twarz, nie osiągniesz żadnego sukcesu czytelniczego.

Podzielę się z Tobą moimi 3 wskazówkami, na sam początek. Szczegóły omawiam w moim kursie online, który ma swoją premierę we wrześniu. Kurs nazywa się Czytanie WOW metodą BajOli. Bardzo lubię się dzielić moim doświadczeniem i mam wielkie marzenie, że kiedyś wszyscy będą mieli szansę korzystać z moich doświadczeń i pomysłów, dzięki czemu czytanie grupie dzieci będzie dla Was przyjemnością.

Przejdźmy więc do naszych tajemnych 3 sposobów na czytanie grupie dzieci.

 

  1. Gdy czytasz, nie siadaj na fotelu – to konieczny warunek, jeśli chcemy osiągnąć sukces. Czym jest sukces w czytaniu? Sukces to utrzymanie uwagi dzieci. Minimum 5 minut maksymalnie 30 minut. Jeśli rezygnujesz z krzesełka, kanapy czy magicznego fotela do czytania, który od razu skazuje Cię na niepowodzenie, to mamy pierwszy sukces. Teraz możesz pomyśleć: Hm… jak to, przecież od zarania dziejów wszyscy czytają na fotelu, prababcia czytała na fotelu, babcia, mama babci ciotka i w telewizji też widziałam jak aktorka Hania czytała na fotelu.
    Co jest do diaska? Tyko takie obrazy mamy w głowie.Otóż moi kochani, uwaga, czytanie z pozycji fotela daje tyle, ze masz zbiór ładnych zdjęć na facebooka. Wiem, bo mi, na spotkania z bajarką, też stawiają czasami fotel i rzeczywiście na zdjęciu to ładnie wygląda. Ale ja z fotela korzystam wyłącznie gdy mam przerwę między jedną bajką a drugą, potem gdy czytam i opowiadam, jest mi niepotrzebny.Fotel nie pomoże dzieciom skupić uwagi i jeśli z tego zrezygnujesz, to mamy sukces, bo lądujesz na pupie na dywanie na poziomie dzieci i te już Cię lubią, bo mało który dorosły tak robi. Mało kto schodzi do poziomu wzroku dzieci. No więc dzięki takiemu sposobowi na siadanie, jesteście ziomkami z maluchami. Ale co dalej Pani BajOlu?
  2. 2. Książka to nie mur.
    U … a co to za odważne stwierdzenie? Książka zawsze jednoczyła, jakie mury?

Otóż mur tworzysz, gdy odwracasz książkę tekstem do siebie, a okładką do dzieci ;). Książka jest dla dzieci, więc odwróć jej treść i te ilustracje właśnie w stronę dzieci. Czytanie tekstu na szybko a potem odwracanie również na szybko ilustracji, to zły ruch. Ilustracja ma sens tylko wtedy, gdy serwujemy ją jednocześnie z treścią.

Zatem skieruj ilustracje i treść książki w stronę dziecka i zacznij czytać pod kątem, musisz się trochę wygiąć. Nie będzie dla Ciebie to takie wygodne jak siedzenie na fotelu, ale moment czytania to moment dawania czegoś dobrego od siebie, daj więc trochę więcej i pogimnastykuj się.

– O Jezu, a mój kręgosłup? Jak ja się wyliże po takim krzywym czytaniu?

Wyliżesz się, jak zapiszesz się na jogę lub inne zajęcia podczas których się rozciągasz jak np. pilates. Wiem, bo praktykuje i ból karku minął. A tak serio to opierasz okładkę o przedramię, odwracasz treść w stronę dzieci, wyciągasz głowę jak struś i czytasz jak należy, czyli kątem oka, a dzieci patrzą na ilustracje. I teraz książka nie jest murem, a przestrzenią, która zaprasza do wspólnego skupienia i podążania dalej.

  1. Czytanie jest dynamiczne Jeśli odtwarzasz tekst linijka po linijce i tak go podajesz dzieciom, to ja Ci życzę powodzenia! To tak jakbyś przygotowała prezentację na studia i robiła kopiuj wklej z Wikipedii, a potem ku wielkiemu zdziwieniu, nie zaliczyłabyś tej prezentacji, którą czytałaś zdanie po zdaniu. No lipa straszna, prawda? Po prostu chodzi o to, żebyś wstała gdy czytasz, potuptała gdy mowa o stadzie słoni, pokrzyczała gdy ktoś się boi, szeptała i skakała gdy przyjdzie Ci taki pomysł. Czyta całe ciało, nie tylko oczy i głos.

Czytanie, to coś więcej niż umiejętność, czytanie to wielka siła, która daje nam szansę na spędzenie czasu z samym sobą, gdzie mamy szansę zabrać siebie w podróż taką, jaką wybieramy sami. To mentalna podróż w nieznane. Wykorzystaj to i pokaż jaką piękną podróżą będzie czytanie przedstawione przez Ciebie.

Wiele można zrobić, najważniejsza jest Twoja chęć! Reszty Cię nauczę, ale chęć i wiara w to, że też możesz czytać metodą WOW BajOli to podstawa. Napisz w komentarzu, czy masz w sobie chęć do czytania, które powala na kolana nawet dynamiczne dzieci, które zaczynają wierzyć, że też potrafią słuchać.

Pamiętaj!
1. Usiądź z dziećmi na tym samym poziomie – dywan, podłoga – daj im poczuć, że jesteście sobie równi.
2. Zwróć książkę w kierunku dzieci – stwórz wspólną przestrzeń, pozwól im zobaczyć ilustracje, daj im poczuć, że jesteś otwarta.
3. Czytaj dynamicznie, gestykuluj, moduluj głos, używaj całego ciała do czytania.

Przetestuj i zobacz jak świetnie działają te rozwiązania.

PO CO MI LOGOPEDA?

PO CO MI LOGOPEDA

PO CO MI LOGOPEDA?

Czy logopedia jest dziedziną, która dotyczy każdego człowieka?

Tak to już jest, że rodzimy się, zdobywamy umiejętności, dorastamy. Na każdym etapie, każdy człowiek, osiąga konkretne umiejętności. W okolicy pierwszego półrocza życia zaczynamy raczkować, w okolicy pierwszego roku życia zaczynamy chodzić, głużymy, gaworzymy, ząbkujemy itd.

Gdy tak się pięknie rozwijamy, przychodzi w pewnym momencie czas na pojawienie się pierwszych słów, pierwszych wyrażeń, pierwszych zdań. O dziwo, ten czas nadchodzi dość szybko, bo właśnie w okolicy pierwszego roku życia jest przestrzeń na pojawienie się pierwszego słowa.

To jest ten moment, w którym dostajemy pierwszy sygnał, czy warto myśleć o konsultacji logopedycznej, bowiem jeśli słowo nie pojawia się przez kilka dobrych miesięcy po pierwszym roku życia, może to oznaczać, że mały człowiek potrzebuje wsparcia logopedy.

Czasami jedna konsultacja logopedyczna rozjaśnia rodzicowi na co warto zwrócić uwagę, aby wesprzeć rozwój mowy dziecka, a czasami rozpoczyna się terapię logopedyczną, która może trwać miesiącami.

Czyli wiemy już, że warto być czujnym i sprawdzać rozwój dziecka, by nic nie pominąć.

Ale co ten logopeda konkretnie ma zmienić?

Otóż na prawidłowy rozwój mowy ma wpływ wiele czynników. Mowa to wynik nałożenia się otoczenia w jakim dziecko przebywa, to wynik ilości rozmów z maleńkim dzieckiem, to wynik rozwoju ruchowego dziecka i wreszcie to wynik wielu innych indywidualnych czynników, które otaczają dziecko.

Właśnie te wszystkie czynniki omawiamy z logopedą na spotkaniu, następnie terapeuta przekazuje zalecenia i wskazuje ścieżkę dalszych działań.

To ważne, by każdy z Nas wiedział, że logopeda to specjalista, który bardzo szybko lokalizuje problem w zakresie rozwoju mowy małego człowieka i jest w stanie szybko zaplanować ścieżkę działań, by jak najszybciej dotrzeć do norm.

A dla kogo i po co te wszystkie normy?

Normy rozwoju mowy zostały stworzone po to, by każdy z Nas mógł sprawdzić, czy cały rozwój dziecka przebiega prawidłowo. To ogromne ułatwienie, nie musimy się głowić, robić “własnych  badań otoczenia” nie musimy zaczepiać przechodniów i pytać  jak rozwija się mowa ich dzieci.

Wszystko zostało już zbadane i określone. Tak powstały normy. Mamy już wykonaną pracę, pozostaje Nam z tego korzystać.

Sprawdź normy i dowiedz się, czy Twoje dziecko jest już w konkretnym przedziale rozwoju mowy. Jeśli nie, to pędź do logopedy, on Wam pomoże.

Ważne wskazówka dla Ciebie!!

Nie popełnij po drodze kilku podstawowych błędów!

Pamiętaj nie pytaj cioci Grażyny, Babci Stasi ani sąsiadki Krysi o opinię na temat rozwoju mowy własnego dziecka. Dlaczego? Hmm….  Powiem Ci co usłyszysz.

“Jacuś też długo nie mówił i w swoim czasie zaczął, jak miał 4 lata”

“Sąsiadki siostry syna córka też nie mówi i jakoś żyje”

“Nie naciskaj na dziecko, może nie ma Ci nic do powiedzenia”

“Daj mu spokój, jeszcze będziesz miała dosyć jego gadania

“Wszystko w swoim czasie”

“Panikujesz, nic mu nie jest”

Powyższe zdania, to zbiór potencjalnych zagrożeń, które zupełnie niesłusznie mogą uśpić Twoją czujność.

Pamiętaj, że wyłącznie Twoja intuicja powinna pozostać Twoim doradcą.
Jeśli rozwój mowy dziecka odbiega od normy, to potrzebujecie wsparcia.

Jeśli czujesz, że mowa Twojego dziecka nie jest na odpowiednim poziomie, to nie zwlekaj, zgłoś się do logopedy na konsultację logopedyczną.

Bajka terapeutyczna jak rozmawiac z dzieckiem

CZY BAJKA MOŻE CI POMÓC W ROZMOWIE Z DZIECKIEM?

CZY BAJKA MOŻE CI POMÓC W ROZMOWIE Z DZIECKIEM?

Od kiedy zostałam mamą, mój świat wywrócił się kompletnie do góry nogami.
Na każdym polu. Życie matki to nie bajka.
Nigdy nie zapomnę tych pierwszych tygodni, w których byłam tak bardzo zmieszana, zdziwiona i zaskoczona nową rzeczywistością.
Wydawało się, że jestem dobrze przygotowana do nowej roli. Nic bardziej mylnego. Do tej roli przygotowuje tylko czas i praktyka.
Nie inaczej było u mnie.
Upływ czasu sprawił, że nowa codzienność stała się moją aktualną rzeczywistością. Zaakceptowałam wszystko co nowe, pogodziłam się z nieodwracalnymi zmianami. Zaczęłam się cieszyć.

Jednak w rodzicielstwie jest tak, że upływ czasu wystawia Nas na kolejne próby. Właściwie cały dotychczasowy czas to czas nieustannych prób, sprawdzianów, testów wytrzymałości. To jest rollercoaster. To nie bajka.

Dziś nie jest oczywiście inaczej. Dziś staje przed kolejną próbą, która trwa od kiedy moje pierwsze dziecko zaczęło mówić. Ta próba nazywa się JAK ROZMAWIAĆ Z DZIECKIEM.

Właśnie o tym będzie mój dzisiejszy wpis.

Wielu już wie, że czytam dzieciom sporo bajek, choć od kiedy mam dwójkę dzieci, czytam dużo mniej.

Rzeczywistość rodzica dwójki, zupełnie wywraca to co było już wywrócone.

Dziwiło mnie, że nawet czytanie dzieciom bajek było dla mnie trudne.

Czytać! A co dopiero konstruktywnie z nimi rozmawiać!

Bo do dobrej rozmowy z dzieckiem potrzeba wiedzy, czułości, podejścia, zrozumienia, cierpliwości, czasu czyli tych wszystkich rzeczy, które zazwyczaj rodzic ma w deficycie. Jednak mimo deficytów trzeba działać.

Tak więc działałam. Odpowiedzialność za wprowadzenie moich dzieci w świat emocji wydaje mi się być jednym z poważniejszych zadań jakie mogę dobrze wykonać w rodzicielstwie. Oczywiście zaczęłam czytać. Oczywiście zaczęłam googlować. Oczywiście zaczęłam konsultować się ze specjalistami psychologami. Nie ma we mnie zgody na rozwiązywanie trudności emocjonalnych starymi metodami wychowawczymi. Nie ma też we mnie zgody, by wszystko co nowe przyjmować bezkrytycznie.

Moje poszukiwania dyktowało życie. A dokładnie trudy codzienności, konkretne, trudne sytuacje. Szukałam odpowiedzi, wypadałam z rytmu, próbowałam od nowa, łapałam się na słabościach, powstawałam i szukałam dalej. Aż wreszcie zaczęłam rozumieć, że żadna rada nie ma sensu jeśli…. nie będę potrafiła jej przełożyć na sytuację, która się wydarzyła konkretnie u mnie. Pomyślałam, że nie tylko ja tak mam, że nie tylko ja chłonę wiedzę a potem w obliczu trudności wpadam w schematy wychowawcze, które nie są moje i których nie chcę utrwalać. Wtedy wpadłam na pomysł z Olą psycholog, która służy mi wsparciem, by razem pomóc wielu rodzicom, którzy prędzej czy później znajdą się dokładnie w tym samy miejscu i jeśli będą poszukiwać rozwiązań, to trafią na Naszą wspólną, wspierającą bajkę terapeutyczną, która daje konkretny przykład jak rozmawiać z dzieckiem, by objaśnić mu emocje.

Tak właśnie powstała bajka pt. “ Ja się boję. Jak Franek zrozumiał ślimaki“

Jako że Ola psycholog oraz Ja, mamy własną dwójkę dzieci i Nasza rzeczywistość jest pełna emocji, trudności, braku czasu to nawet przez chwilę się nie łudziłyśmy, że rodzic znajdzie chwilę na wspólne czytanie. Nie znajdzie, szczególnie rodzic dwójki małych dzieci z niewielką różnicą wieku ale za to z wielką różnicą potrzeb. Od tego wyszłyśmy. Od pełnego zrozumienia rzeczywistości, którą wielu czasem próbuje ubarwiać, ale nie my. No więc skoro jest trudno a chcecie by bajka czytana a nie tylko oglądana, się pojawia w domu, to ją Wam przeczytałyśmy. To bajka audio. Kupujesz ją, ściągasz na telefon i słuchacie ją w aucie, na światłach, podczas jazdy do przedszkola lub w kuchni i salonie gdy gotujecie obiad. Słuchacie i o niej rozmawiacie. O emocjach dzieci, o tym jak rozmawiać, jak mówić o emocjach, jak szanować granice, o tym, że strach jest naturalną emocją.

Najbardziej w tej bajce lubię to, że opisałyśmy tam konkretny przykład na to, jak rozmawiać z dzieckiem. Tam jest dialog mamy i syna. Mamy, która ma wiedzę i umie ją zastosować, mamy, która sporo przeszła i też nie było jej łatwo, ale dzielnie się uczyła i dziś ta mama daje Ci konkretny przykład takiej rozmowy.

Cóż mogę Wam dodać, macierzyństwo zmieniło wiele, wiele razy jest mi niewygodnie, właściwie codziennie jakieś 100 razy ale…. ja się nigdy tyle jednocześnie nie nauczyłam, nigdy tak wiele jednocześnie nie zrobiłam i nigdy mój świat emocji nie był tak dopracowany i uporządkowany jak dziś. Dlaczego? Bo dziś wykonuje pracę stojąc w oku cyklonu i właściwie uczę się najszybciej i najskuteczniej. To bardzo ciekawe szczerze Wam przyznam. No cóż. Pora Na Was. Korzystajcie z tego co razem z Aleksandrą Mazurek wypracowałyśmy. Niech bajka da Wam wartość.
Niech Nasza bajka pomoże Wam rozmawiać z dzieckiem.

Ściskamy <3

Aleksandra Rutkowska Bajola CZYTANIU KSIĄŻEK DZIECIOM

ZMIEŃ MYŚLENIE O CZYTANIU KSIĄŻEK DZIECIOM

Jednego razu rozmawiałam przez telefon z moją znajomą o czytaniu książek dzieciom. Dla mnie, każda taka rozmowa, to “woda na młyn” ;). Uwielbiam obalać mity wokół czytania dzieciom i dzielić się własnym doświadczeniem- jeśli ktoś szuka u mnie rady- oczywiście. W przypadku tej krótkiej rozmowy jak i przy okazji każdej innej rozmowy o czytaniu dzieciom, odnoszę wrażenie, że każdy z Nas, kto stanie się rodzicem, przejdzie dokładnie przez tę samą drogę. Najpierw urodzi się Wam dziecko, będziecie wytrąceni z równowagi na jakiś czas. Potem dojdziecie mniej więcej do ładu. Gdy już rzeczywistość będzie na nowo ogarnięta, uznacie, że wypadałoby coś więcej robić z dzieckiem niż tylko go karmić, przebierać i nosić. Uznacie, że możecie dziecku czytać książki. Przecież czytanie zawsze było, jest i będzie ważne. Poza tym no… umiecie czytać. No to bahhhh! Co tam by można dziecku poczytać. Zaczniecie sobie przypominać czerwonego kapturka. Potem uznacie, że to chyba słaba historia jak na początek podróży czytelniczej, skoro ktoś kogoś zżera. Zaczniecie szukać w necie. Jest jakaś perełka od influenserki. Ładna okładka, ładna grafika. Odbieracie przesyłkę od kuriera, nawet treść wydaje się ok. Czytacie! Tak! Myślicie … czytam dziecku! Robię to! No i co wtedy? Wtedy przejdziecie przez kolejny etap. To etap zdziwienia! Hej! Dziecko nie zastygło i nie słucha! Nie usiedzi mi przy tym czytaniu… 😉 Ej! Ale to przecież czytanie! To przecież bajka! Kaaaaaman! Dzieci to lubią, noooo… posłuchaj, oto kojący głos matki lub ojca, czemu się wiercisz, czemu słuchasz tylko 15 sekund?! Wtedy przed Wami kolejny etap! Uwaga! Pomyślicie tak! To za wcześnie! Rety… przesadzam! On/Ona mają dopiero kilka miesięcy! Bez przesady! Zacznę czytać jak się dziecko zainteresuje ! Wychwycę ten moment i zacznę mu czytać! Ze spokojem! No i wtedy! I wtedy… Wtedy odkładacie czytanie i ono zazwyczaj nie wraca albo wraca ale zbyt późno, albo… powraca ale w formie, która dziecka nie interesuje. Czytanie… kto dziś czyta…nie będę dziecka zamęczać jak nie chcę. Szczerze… gdyby ktoś mi czytał tak, jak czyta się gazetę, też uznałabym to za zamęczanie. Nie mniej…. wracając do wcześniejszych etapów. Mogą one wyglądać inaczej! Możesz już w momencie rozpoczęcia czytania (wtedy, kiedy odbierasz książkę od kuriera) przestać oczekiwać od dziecka czegokolwiek i cała ta powyższa historia ulegnie zmianie. Jeśli dziecko nie podąża za Tobą (nie znam takiego, które od urodzenia by podążało za czytającym) to nie oczekuj, czytaj dalej, dziecko widzi co robisz i zaczyna się powoli tym interesować. A przede wszystkim dziecko słyszy żywą mowę, to podstawowy warunek, by rozwijało mowę od pierwszych dni życia. Gdy już po kolejnych miesiącach zauważysz, że chce gryźć książkę, przewracać strony, to masz wyraźny sygnał, że książka go interesuje. Potem czytaj tak, by przykuć uwagę dziecka. Angażuj się, zabaw się czytaniem, wczuwaj się w postaci z bajki, naśladuj głosy, szalej. Nigdy nie czytaj monotonnie, siedząc w miejscu i oczekując wysłuchania. Daj z siebie odrobinę dziecięcej natury- która w Tobie siedzi. Dziecko wkrótce wynagrodzi Cię zainteresowaniem. Zaufaj mi! BajOla- mama dwójki zasłuchanych w czytaniu dzieci. Jeśli chcesz nauczyć się czytać dziecku w niecodzienny sposób, czekaj cierpliwie na mój kurs online, który pojawi się wkrótce.
Aleksandra Rutkowska Bajola czyta

ZMOTYWUJ MNIE DO CZYTANIA DZIECKU

Siedziałam tak sobie wczoraj wieczorem i zastanawiałam się, co ja Wam mogę na tym moim blogu ciekawego napisać. Wiele tematów przyszło mi do głowy ale myślę sobie, że przecież ten blog nie jest wyłącznie dla mnie (w jakiejś części jest, bo czasem wylewam tutaj własne rozkminy). On jest głównie dla Was.
Zadałam więc Wam, drodzy czytelnicy, pytanie na moim Instagramie @bajola__co Was nurtuje najbardziej gdy czytacie dzieciom i… padły pytania. Z wielką radością śpieszę z odpowiedzią, bo to ciekawe pytania były.

1. Jak się zmotywować, by codziennie czytać dziecku. Czasem po ciężkiej nocy nie mam ochoty na nic innego poza kawą. Daj mi kopa.

Odpowiedź: Doskonale Cię rozumiem kochana mamo. Ja też mam czasami wszystkiego dość. Też mi ciężko, też nie śpię od kilku lat (buhahahaha- to nie jest żart- tylko matka zrozumie). Pamiętaj, czytanie ma być przyjemnością dla Was, czyli i dla Ciebie i dla dziecka. Przypomnę Ci o najważniejszych korzyściach jakie płyną z czytania. Gdy pijesz zimną kawę i wraz z nią napływają wyrzuty sumienia, że nic kreatywnego jeszcze dziś z dzieckiem nie zrobiłaś to buch sięgnij po książkę i dajcie sobie choćby 5 min bo…

– bo książka da Wam moment wspólnego przeżywania konkretnej historii. Gdy przeczytasz o zmartwionej myszce, dziecko wejdzie w tę emocję razem z Tobą, a Ty jak taki anioł, możesz go właśnie w tej chwili otoczyć pełnym zrozumieniem co do tej emocji, którą właśnie współodczuwa z myszką. Kiedy ponownie poczuje się smutny, a Ciebie nie będzie obok, nie będzie czuł się wyobcowany w tych odczuciach, bo już kiedyś smucił się razem z Tobą u boku. Oswajanie emocji to długi proces, oczywiście, w tym długim procesie bądźcie razem i właśnie niech czytanie będzie jednym z narzędzi, by oswajać emocje. U Nas tak to działa. Mój starszy syn jest na początku drogi oswajania emocji, jednak historie bohaterów książek, to stały element pracy z emocjami na co dzień.

– bo książka podsuwa Twojemu dziecko nowe słowa. Przypomnisz sobie o tym na placu zabaw, gdy Twoje dziecko konstruktywnym zdaniem odpowie innemu na zadane pytanie, a Ty skojarzysz, że to jest to zdanie, które odczytałaś mu 3 dni temu. Sama byś pewnie owego zdania nie użyła w konkretnym kontekście. Ale to właśnie dzięki Tobie, dziecko zna słowa, które ukrywają mądre książki.

– bo książka odpowiada na wile pytań o świecie.
Jeśli nie pojedziesz w góry, nie pojedziesz nad morze, nie polecicie akurat w kosmos w tym roku 😉 to… nic straconego. O tych wszystkich miejscach dziecko może dowiedzieć się z oczu i ust własnego rodzica, a nie z ekranu telewizora. Pokaż jak fascynuje Cię świat z pozycji dywanu. Wyobraźnia dziecka zaskoczy Cię już wkrótce.

A jeśli szukasz odpałowych książek, które bawią zarówno rodzica jak i dziecko, to pisz na priv, polecę Ci kilka.

2. Dlaczego moja dwulatka nie chce słuchać, gdy jej czytam? Trzylatek słucha i chce więcej a dwulatka kiepsko się interesuje moim czytaniem. Angażuję się na 100%, ale ona nie jest zainteresowana. 

Odpowiedź: Z tym czytaniem dzieciom, kochane mamusie i tatusiowie, to jest tak, że dziecko nie zawsze jest nim zainteresowane. I to jest jak najbardziej ok.
Gdy 3-latek ma ochotę na wspólne wsłuchiwanie się w opowieść, nie musi jej jednocześnie mieć 2-latek.
Zupełnie rozumiem, że Was to zastanawia, intryguje i Wasze myśli krążą wokół tego, co jeszcze można zrobić, by zachęcić dziecko do wspólnego czytania.
Opowiem Wam, jaki system sprawdza się u Nas.
Załóżmy, że angażujecie się w czytanie na 100%, że naśladujecie głosy bohaterów i bawicie się mimiką twarzy wg. wszystkich moich zaleceń na YouTube BajOla. Okazuje się jednak, że to nie jest dla dziecka wystarczające.
Co robi BajOla w takiej sytuacji z własnym dzieckiem? BajOla czyta dalej, sama, dziecko biega, bawi się czymś innym a BajOla czyta. Tak jakbym czytała wyłącznie dla siebie. Nie zależy mi na tym, by w danej chwili utrzymać uwagę dziecka, jeśli w nim nie ma owej chęci, nie oczekuję od niego niczego konkretnego. Po prostu czytam dalej. Dzieci najwięcej uczą się poprzez obserwację, naśladownictwo. Zatem jeśli dziecko nie słucha opowieści, nie wykazuje zainteresowania książką, mimo Naszego największego zaangażowania to… spokojnie, nic na siłę, czytajmy dalej bez oczekiwań. Dziecko wkrótce zacznie Nas naśladować, ale to potrwa. Aby książka gościła w życiu dziecka, pokaż rodzicu jak gości w Twoim. Chwyć po książkę i zerkaj na dziecko, ono zdradzi Ci spojrzeniem, jak bardzo się Tobie przygląda. Jednego dnia do Ciebie dołączy, choćby na chwilę. Cierpliwości. To proces.

Kochani… pozostałe pytania I ODPOWIEDZI w kolejnym artykule za tydzień.

C.D.N.

Aleksandra Rutkowska Bajola

O CZŁOWIEKU CO KUPIŁ WSZYSTKO, A NIE MIAŁ NIC

Piszę ten wpis, jak i te dwa poprzednie, w okolicach północy. Dzieci śpią. Piszę i myślę jaką historią przedstawić Wam to, co właśnie siedzi mi w głowie.
Może ujmę to tak.
Rozkminiam ostatnio czym jest poczucie własnej wartości dla mnie. Czym było do tej pory, albo czym myślałam, że było i… czym jest teraz gdy zaczynam o nim myśleć samodzielnie.

Myśleć samodzielnie? Laska? Dopiero teraz myślisz samodzielnie?

Zaskoczę Cię! Tak! Wiele razy łapię się na tym, że w pewnych tematach myślałam o różnych sprawach tak jak wszyscy dookoła. Myślałam tak, jak myśleli moi rodzice. Myślałam tak, jak się ogólnie przyjęło. Myślałam tak, jak ktoś powiedział, że wypada albo… w ogóle nie myślałam nic bo się temat nie nawinął i nie było rozmyślania.
Wiele kwestii analizowałam od dawna ale pewne z nich, takie jak poczucie własnej wartości, nie były w obrębie moich rozkmin bezpośrednio.

Dlaczego?

Bo jakbyście mnie kroili nawet, to bym powiedziała Wam, że ja mam poczucie własnej wartości na wysokim poziomie na pewno! O!
Aż do tego dnia…

Aż do dnia, gdy usłyszałam w podkaście u Okuniewskiej, że poczucie własnej wartości to nie jest to samo co pewność siebie.
A potem przeczytałam jakiś artykuł na fb, że dziś większość ludzi czerpie poczucie własnej wartości z zewnątrz a nie z wewnątrz.

I tu myślę sobie… no raczej… wiem o czym mowa, doświadczam tego, obserwuję to.

Osobiście swoje niedoskonałości zawsze lubiłam w skorupkę jakąś otoczyć, jak w tej baśni o muszli co to w nowy rok wyszła na fb.
Otaczałam i pielęgnowałam, a jak ktoś naruszał ową skorupkę, to odczuwałam niepokój.

Dlaczego?

BO konfrontacja z tym co nieprzepracowane jest bolesna. A kto lubi jak boli? NO ja nie bardzo.

NO ale…. moje poczucie właśnie wartości ostro trenuję ostatnio, stawiając granice w kilku mega ważnych sferach. Jednak dziś opowiem o tym co mnie intryguje, gdy to poczucie buduje się na zewnątrz. Buduje się posiadaniem, porównywaniem się do innych i jeszcze większym posiadaniem.

Od początku.

Znam człowieka, który własną wartość zakopał głęboko, w ogrodzie. Zapomniał o niej. Nie otaczał w skorupki żadne, może i zapomniał, że tam w tym ogrodzie leży zakopana. A może pomyślał, że ktoś ją mu zabrał. NO nie wiem. Ale obok ogrodu wybudował pałac. W tym pałacu było wszystko co trzeba mieć, co wypada mieć, co powinno się mieć, co warto mieć i co inni mają. Było pięknie, gustownie, no…idealnie było człowieku. Gdybyś to widział….
Miał też przed pałacem wszystko co trzeba, powinno i wypada.
Gdy odwiedzali go niespodziewani albo i spodziewani goście, miłym komentarzom nie było końca.
Człowiek ten uwielbiał gości.
Czuł się wtedy dobrze, czuł się lepszy jakiś taki.
O wszystkim co miał opowiadał, znał się.
Ale…
gdy goście odjeżdżali, on siadał w pałacu, sięgał po drinka i myślał.
Czasem wspominał co dobrego o nim goście mówili, a czasem pogrążał się w myślach na własny temat.
Myślał o sobie źle.
A te złe myśli, które zatruwały mu głowę, truły też ciało. Takie ciało było przepełnione stresem, stres wzmacniał ocenę i krytykę w stosunku do siebie ale i innych.
Ten człowiek ranił otoczenie, a najbardziej tych których kochał.
Za to, że nie mają, że nie wiedzą, że nie potrafią, że…że…że….

Jego historia nadal się toczy… gdzieś z dala ode mnie.
Kiedyś dopiszę tu pewnie dalszą jej część, gdy będzie mi dane ją poznać.

Tak myślę sobie, że każdy z Nas będzie kiedyś czuł się wartościowy, szkoła życia Nas tego nauczy. W jakiś sposób na pewno.
Tylko… jaki poniesiemy koszt?.

Co do siebie mówisz gdy jesteś sama? sam?

Co do siebie mówisz, gdy ktoś wydaje Ci się lepszy?

Czy uważasz, że ktoś jest lepszy?

Wartość jest w Tobie nawet gdy nic nie wiesz, gdy nic nie masz, gdy nie jesteś na bieżąco, gdy nie ogarniasz, gdy mówią o Tobie źle albo wcale, gdy się liczysz lub nie. Wartość nadajesz sobie sama, nadajesz sobie sam.

Życzę, by koszt pracy nad sobą był jak najniższy.

Obudź się <3

Komunikacja

DLACZEGO NIE CIERPIĘ GAWĘDZIARZY…

Czy masz czasem tak, że gdy rozmawiasz z człowiekiem i słuchasz jego opowieści to w pewnym momencie masz wrażenie, że gdybyś nagle zniknęła, opowiadacz pewnie by tego nie zauważył? Mimo, że rozmawiacie wyłącznie we dwójkę?

Chodzi mi o ten moment, kiedy ewidentnie czujesz, że w tym „dialogu” – a tak naprawdę monologu, bardziej liczy się autoprezentacja Twojego rozmówcy niż rozmowa z Tobą.

No ja takie odczucia miewam. Nie lubię tego typu rozmów. Nawet kiedy owy monolog się kończy a ja, uradowana swoją kolejnością, dopowiem co nieco, rzucę wnioskiem, to wniosek ten jest rozjechany kolejnym krasomówczym monologiem. Wniosek jest zamieciony pod dywan bowiem monolog nie ma nic wspólnego z dialogiem, a odniesienie się do wniosku to namiastka dialogu.

W trakcie trwania takich rozmów, mam wrażenie, że dialog jest towarem deficytowym. Może czas na prowadzenie szkoleń pt. ” Sztuka dialogu-jak rozmawiać z człowiekiem”.

Po co dziś piszę w tym temacie?.

Bo temat jest niezwykle ważny. Bo zahacza o SŁUCHANIE siebie na wzajem. A to nie jest intuicyjna umiejętność 😅.

Nie od dziś wiadomo, że umiejętność przemawiania, opowiadania, ciekawego gawędzenia czy też mądrego wypowiadania się na jakiś temat, plasuje mówcę w postrzeganiu odbiorców na wysokim poziomie. Człowiek, który pięknie włada językiem, jest uważany za inteligentnego, no na pewno inteligentniejszego niż ten, co to zdania sklecić nie potrafi w żadnym temacie.

No i masz takiego krasomówcę, co to się go pięknie słucha i… no może plasuje się on wysoko w uznaniu społecznym bo pięknie gada ale… słuchać go nie możesz i pięść w kieszeni zaciskasz. Jedyne o czym myślisz to „zniknąć” lub otworzyć w kieszeni niezawodny scyzoryk 🤣🤣🤣.

Dlaczego tak czasami czujemy?

Bowiem w pięknej mowie, w opowiadaniu, w gawędzeniu nie liczy się sam kunszt uprawiania owej sztuki. Nie liczy się autoprezentacja, chwila błysku czy też spełnienie potrzeby czucia się kompetentnym rozmówcą.

Liczy się coś więcej, a dokładnie ktoś więcej.

Liczy się odbiorca komunikatu, liczy się człowiek, który Cię słucha.

Czułość na jego odpowiedź, wniosek, chęć rozpoczęcia dialogu, zadanie pytania wskazuje na to, że najpiękniejszy nawet monolog ma szansę przerodzić się w żywy dialog. A to w dialogu drzemie esencja komunikacji, to dialog pozwala zetrzeć się dwóm odbiorcom świata, dwóm poglądom, dwóm doświadczeniom. Wreszcie dwóm osobom, które mają coś do powiedzenia.

I żeby było jasne, w moich dzisiejszych rozważaniach nie mówię o wystąpieniu publicznym, w którym głos oddaje się jednemu mówcy a ten raczy monologiem słuchaczy. Nie … ja tu dziś prawię o rozmowie, w której uczestniczą co najmniej dwie osoby, z tymże jedna z nich mówi by błyszczeć, a druga stanowi jedynie tło.

Takim rozmowom mówię stanowcze DOŚĆ TEGO!

Rozmowa opiera się na dialogu. Koniec i kropka. Z monologiem zapraszam na scenę lub… przed lustro.

Jeśli uważasz, że Twój monolog jest ważny, to pamiętaj, że jest on tak długo ważny, jak długo ktoś chce Cię słuchać. Jeśli odbiorca czuje się zniecierpliwiony, oznacza to, że przestał się czuć ważny, bowiem zabrakło dialogu.

Zatem mój drogi złotousty kolego i koleżanko, zatrzymaj się czasem, gdy do mnie mówisz i rozejrzyj się, czy nadal za Tobą podążam, bo jeśli nie to… to znaczy, że nie dbasz o mnie w tej rozmowie czyli… nie potrafisz podarować własnej uwagi, nie potrafisz SŁUCHAĆ.

Rety.

Wyrzuciłam to z siebie.

Też tak masz?

Napisz w komentarzu ❤️

 

BajOla pozdrawia.

 

Czytanie bajek - BajOla

JEDZIEMY Z TYM BLOGIEM MOJE MIEJSCE W SIECI

Pamiętam, że zawsze chciałam mieć bloga.
Nie do końca wiedziałam o czym będę pisać, ale … chciałam po prostu pisać. Miałam kilka podejść w kierunku tworzenia bloga, powstało na tę cześć nawet kilka tekstów. Jednak wszystko ostatecznie spłonęło na panewce. Tak chyba miało być. Zamiast bloga, utworzyłam kanał na YouTube, który działa i daje ludziom wartość.
Jara mnie to.
To teraz wjeżdżam z marzeniem o blogu.
Nadal lubię pisać, nadal chcę to robić, już teraz wiem o czym do Was pisać.
Od razu dodam, że nie będę się tym blogiem w żaden sposób ograniczać, nie będę narzucać sobie ram ani planów, nie będę stawiać celów w tym obszarze, obiecywać częstych treści. To ma być spontaniczny blog, tak jak spontaniczne są moje życiowe rozkminy. Raz podzielę się tu z Wami moimi storytellingowymi tipami, następnym razem opisze moje rewolucyjne przemyślenia, które być może dopadną mnie w windzie lub podczas karmienia moich dzieci.
Taki będzie właśnie mój blog. Nieregularny, jak drzemki mojego syna, spontaniczny jak prawdziwe życie matki, pełen emocji jak odpalanie mojego wv passata (z modlitwą w tle by odpalił).
A dzisiejszy wpis jest powitalny. Witajcie koleżanki, witajcie mamy, witajcie panowie i panie, witajcie słuchacze i witajcie uczestnicy szkoleń. Każdy z Was odnajdzie tutaj dawkę treści dla siebie.
Oto moje miejsce w sieci.
BajOla <3 <3 <3